Rozwijanie hobby na kokosowo Po urodzeniu dziecka miałam taki czas, kiedy nie wiedziałam jak się nazywam. Kiedy cieszyłam się jak głu...



Rozwijanie hobby na kokosowo

Po urodzeniu dziecka miałam taki czas, kiedy nie wiedziałam jak się nazywam. Kiedy cieszyłam się jak głupek samotnym wyjściem do sklepu. Do tej pory moją ulubioną codzienną czynnością jest prysznic, kiedy mój Żuczek już śpi. Już nie wystarcza mi 10 minut ochlapania się letnią wodzie. Teraz delektuję się każdą chwilą pod ciepłym strumieniem, kiedy jestem sama ze sobą i swoimi myślami. A częściej ich brakiem. Uwielbiam te chwile. Dlatego naprawdę kupiłam sobie kokosowy żel pod prysznic. Tak rozwijam moje jedyne hobby karmiącej, etatowej matki.

A jednak…

Jest to prawda, ale nie do końca. Mam jeszcze pasję. Kiedyś myślałam, że to hobby, ale właściwie skoro znajduję na to czas nawet teraz to chyba jest to rodzaj pasji.
Kilka lat temu założyłam przez stronę internetową drzewko genealogiczne mojej rodziny. Właściwie nie wiem, dlaczego i nie wiem, jak to się stało, że akurat trafiłam na tę stronę. Czasem długo nie wrzucam nowych informacji, a nawet wcale tam nie zaglądam. A czasem bakcyl przytakuje i siedzę do późna szukając wieści w necie. Wykorzystuję także odwiedziny u rodziny, by wypytać ich o wszystko, co jeszcze pamiętają. I cieszę się wtedy podwójnie, że jeszcze są i że mogę ich pytać. Ogólnie, budowanie mojego drzewka sprawia mi mnóstwo frajdy. Jestem dumna z każdego konara, każdej gałęzi, gałązki i listka. Każdego okrucha informacji, które kiedyś połączę. Albo też nigdy nie dowiem się, kim jest jedna czy druga ciotka ze starej fotografii.



W poszukiwaniu niestraconego czasu

Warto zainwestować swój cenny czas w takie poszukiwania. To sposób na zacieśnienie rodzinnych więzi. Wprawdzie w każdej rodzinie są sprawy, o których się nie mówi, ale jest też mnóstwo takich, które tylko czekają na zainteresowanie. Starsi ludzie zwykle lubią opowiadać o czasach swojej młodości i wystarczy tylko pociągnąć temat, by zyskać cenne informacje do drzewka, ale także wiedzę o życiu codziennym w czasie wojny, przed nią czy tuż po niej.
Zacieśnianie więzi rodzinnych może iść dalej, bo możecie odkryć nowych, nieznanych dotąd kuzynów. Potencjalnie mogą mieć nawet dzieci w wieku Waszych pociech. A może wśród krewnych czeka na kontakt jakaś miła ciotunia, która potrafi upiec pychotkową szarlotkę i przy herbatce chciałaby pogawędzić z Wami o dziadkach czy pradziadkach i ich udziale w wojnie rosyjsko-japońskiej.
Każdy rodzic tysiąc razy słyszał już pytanie, do kogo podobna jest jego latorośl. Drzewko to okazja do przeglądania rodzinnych zdjęć i wydobywania z zakamarków pamięci opowieści o sumiastych wąsach i spłowiałych twarzach. Zdarzało mi się, że nikt już nie pamiętał, która ciocia stała z trójką dzieci obok wysokiego czarnowłosego męża, a tu nagle olśnienie i okazało się, że to Maria, Cesia czy inna Zosia. Może do ich najstarszej, ślicznej córeczki będzie za rok podobna moja Kruszynka. To dotyczy także charakteru. Bo przy okazji Babcia wspomina swojego wuja, który był roztrzepany zupełnie jak ja, ale uwielbiał się śmiać (też jak ja). Aż dziw, że nigdy wcześniej o nim nie słyszałam.
Czy trzeba długo zachęcać do poznawania własnych korzeni? Oczywiście, fajnie byłoby mieć przodka, który wojował z królem Jagiełłą, ale prawdę mówiąc, wystarczy mi, że byli porządnymi chłopami, którzy starali się żyć uczciwie i kochać wzajemnie. Nie oszukujmy się zresztą, mimo chęci, większość Polaków ma korzenie chłopskie i to żadna ujma dla nikogo. Może Zagłoby tośmy w rodzinie nie mieli, ale za to odkryłam wśród moich protoplastów Eleonorę, Gabriela czy Kunegundę. Dzięki mojej pasji mam pod ręką szereg tradycyjnych imion, z których mogę czerpać inspirację przy nazywaniu dzieci. Nie muszę, ale to zawsze jakiś pomysł. Tak czy siak, kolejna córka to chyba powinna być Marianna, bo mamy takowe w każdej gałęzi i prawie w każdym pokoleniu. Ciekawe, czy to specyfika naszego matecznika, regionu czy takie czasy po prostu?
A ponadto drzewko przyda się Waszym dzieciom na lekcjach historii. Niby to dopiero w czwartej klasie, ale już widzę minę mojego Dziecka, kiedy pokażę jej nasze rozłożyste drzewo, nad którym pracowaliśmy kilka lat. Tak serio, to pozwolę jej zrobić własne drzewko, a dopiero potem uzupełnimy je dodatkowymi informacjami. A może zarażę Ją naszą pasją i będzie jeździła z nami po archiwach, by szukać nowych danych? A może nie. W każdym razie, nie zamierzam uczyć Małej czytania na przykładzie ksiąg metrykalnych. Choć oczywiście to też jest pewna możliwość ;)



Głos LamiMummy

Może i mój głos jest nieśmiały, ale nie byłam biernym obserwatorem pasji Śliweczki. Oj nie! Tylko, że ja zatrzymałam się przy pierwszej trudności w postaci parafialnych ksiąg pisanych cyrylicą. Nie znam tego pisma, a już na pewno nie kaligrafowanego i pisanego. Co prawda, dostrzegłam pewną niewyjaśnioną tajemnicę w odnalezionych zapiskach, ale…
Podziwiam i wysłuchuję każdej rewelacji o odnalezionym przez Śliweczkę akcie urodzenia lub zgonu, którzy oddala nas od znanych nam naszych korzeni. Oddala, bo przecież znamy naszą historię coraz dalej.
Mogę też dodać, że… ja, jako ta bardziej plastyczna siostra pokusiłam się o stworzenie dla naszego Dziadka na urodziny ówczesnego drzewka. Co prawda, było bardzo skrócone, ale ważne było, aby Dziadek widział, że jego życie owocuje… nami. Teraz, gdy o tym piszę łza kręci mi się w oku, bo Dziadka nie ma między nami ciałem, ale jest duchem. Chyba właśnie to jest sens robienia zdjęć i dokumentowania przeszłości.

Czemu to ma służyć?

W mojej opinii to nie tylko chwaleniu się w szkole, czy szukaniu imion, ale też budowaniu świadomości. Chyba każdy kiedyś zastanawiał się skąd pochodzi to nazwisko, które nosi. Poza tym, wiedząc, że dawno temu był ktoś, kto żył za czasów rozbiorów i jakoś sobie radził. Może służył w dworze, może płodził dzieci, ale żył i nie wiedział, że kiedyś przyjdzie taki Klusek na świat lub taka Iskierka Śliweczki. My jednak możemy pamiętać ich imiona, gromadzić ich historię i mieć nadzieję, że kiedyś… ktoś zapisze nasze imiona gdzieś blisko pnia, czy w korzeniu swojego drzewa.


To oczywiście nie nasza rodzina, a tylko ilustracja jak takie drzewko może wyglądać. Potencjalnie :)
Obsługiwane przez usługę Blogger.