Przez ostatnich kilka dni chodził mi ten temat po głowie i aż wczoraj zaśmiałam się widząc propozycje biżuterii zrobionej na podstawie r...

LamiMummy i identyfikacja wizualna

/
0 Comments

Przez ostatnich kilka dni chodził mi ten temat po głowie i aż wczoraj zaśmiałam się widząc propozycje biżuterii zrobionej na podstawie rysunków dzieci. Mój Klusek jeszcze nie rysuje, więc na takie akcesoria będę musiała czekać jeszcze długo, ale... o co w ogóle chodzi?

Pierwsza potrzeba

Pragnienie by być bardziej rozpoznawaną w ramach przynależności do jakiejś grupy odczułam po ślubie. Na studiach sporo wiedzy liznęłam o kulturze arabskiej i chodząc ulicami stolicy w okresie narzeczeństwa widziałam sporo kobiet w chustach. Kontrastem dla nich były totalnie roznegliżowane dziewczyny w za krótkich spódniczkach, w prześwitujących legginsach i wszystkimi wdziękami na wierzchu.
Po ślubie, żyjąc przeświadczeniem, że wszyscy powinni zazdrościć mojemu mężowi takiej kobiety u swojego boku miałam pierwszą taką myśl by jakoś się wyróżnić i pokazać bardziej niż obrączką na palcu, że już nie jestem wolnym ptakiem, a żoną. Zazdrościłam nieco kobietom z kultury arabskiej tego, że zakrywają wszystkie wdzięki, a nawet włosy by pokazać je tylko i wyłącznie swojemu mężowi. Wiecie, taka wisienka na torcie, a niech cały świat się domyśla jak bardzo seksowna jest bielizna pod spodem. 
Te zapędy jednak mi przeszły. Trzymałam się skromnego stylu i noszenia obrączki na palcu. Niech cały świat zazdrości widząc pyszne kanapki na biurku mojego męża i tyle.

Potrzeba identyfikacji jako matka

Ten czas przyszedł już jakiś czas temu. Wcześniej chciałam wreszcie poczuć ruchy dziecka by nie mieć tylko na papierze tego, że będę mamą, ale czuć to! Później przyszedł czas na brzuszek. Mój rósł bardzo słabo i przez długi czas mogłabym udawać, że po prostu znowu tyję. W tramwajach czy autobusach, pod obszernym płaszczem nikt nie widział mojego 8-miesięcznego brzuszka.
Później wychodziłam z wózkiem prawie wszędzie, więc bardzo mi było dziwnie, gdy przyszło mi się wybrać SAMEJ na jakieś badania czy wyskoczyć do sklepu. I... jakoś dziwnie było, że nikt nie wie, że jestem mamą.
Nie masz wózka? Koniec życzliwości!
Nie to, że bardzo chciałam, żeby ludzie mi ustępowali miejsca czy przepuszczali w kolejce tylko dlatego, że mam świadomość, że wychodząc z domu i czekając na windę słyszałam rozpacz zza zamkniętych drzwi. Nie mam takich aspiracji.
Miło jednak, jak się uśmiecham do innej mamy, która idzie z wózkiem by... jakoś dać się rozpoznać. Dlatego wracając do pracy podkradłam dziecku sowę. Miał ją na wyposażeniu wózka i nie za często na nią zwracał uwagę. Przypięłam ją sobie do plecaka i z dumą noszę.
Czy ktokolwiek wie, że to oznaka mojego macierzyństwa? Szczerze wątpię. Prawie jak ten znaleziony w plecaku drewniany klocek. Nie wiem czyje małe rączki mi go tam wsadziły, ale z całą pewnością miało być to zachęcenie do zabawy w pracy!


You may also like

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.