Już po raz drugi stajemy przed kwestią jak przeżyć Wielkanoc z dzieckiem. Właściwie samo przetrwanie chyba nie jest aż takie tru...




Już po raz drugi stajemy przed kwestią jak przeżyć Wielkanoc z dzieckiem. Właściwie samo przetrwanie chyba nie jest aż takie trudne, ale jak dobrze spędzić ten czas.

Najważniejsze jest dla nas bycie razem w rodzinnym gronie. Chyba jednak wolę nie mieć 3 rodzajów ciasta, żurku, kiełbasy i... co tam jeszcze powinno być. Mogę też nie mieć wymiecione w niektórych zakamarkach, choć przyznam, że chciałabym mieć. Ale czy to jest sedno sprawy? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć indywidualnie.
Ale pozostaje jeszcze to, jak się zachowywać by dziecko wiedziało, o co w tym chodzi.
Może podchodzę do sprawy (i nie tylko zresztą tej) dość restrykcyjnie, ale jakoś nie jestem fanką zajączków przynoszących słodycze. Wychodzę z założenia, że prezenty daje się w BN, a Wielkanoc... Wielkanoc jest po to, by doświadczyć tego Święta duchowo. Nie mam patentu jak przekazać to wszystko małemu brzdącowi, który ma niecałe dwa lata i obecnie jest zainteresowany głównie przedmiotami posiadającymi kółka. Na szczęście jajka są podobne do kółek i jako, że dają je kurki, poprzedni przedmiot zainteresowania mojego dziecka, to są nadal dość wysoko wśród jej zainteresowań. I może to jest jakiś punkt wyjścia.

Pisanki z dzieckiem:

LamiMummy pokazała na filmiku jak robić i jak nie robić wydmuszek, a ja podzielę się naszymi sposobami.
Przede wszystkim zależy mi, żeby Córa mogła te jajka zjeść.  Może dlatego nie malowałyśmy palcami. Trochę mi tego żal, ale cóż... pomagała mi wbijać jajka do ciasta. Niech to będzie taka namiastka. W tajniki naturalnego bawienia jajek jeszcze jej nie wprowadzałam. Próbuję na razie odkryć te tajemnice sama a wtedy będzie robić to wspólnie. Czy za rok czy za dwa - tego nie wiem?!
Tradycyjny sposób w naszej rodzinie to barwienie za pomocą cebuli i takie kraszanki robimy co roku. Poza tym sprawdza się robienie wzorków z listków, choć nie są tak pięknie jak te, które można obejrzeć w necie. Nasze zwykle wychodzą dość krzywo, ale... nic to! I tak je lubię! :)
Próbowałam też rycia w nich wzorków, ale jakoś nie mam pojęcia, jak by to zrobić, żeby nie narobić dziur i nie porozbijać kraszanek. Może kiedyś to ogarnę a może nie.




(Próbka barwnika z czerwonej kapusty na zdjęciu- naprawdę nieźle wyszedł, prawda?)

Co roku staram się szukać innych kolorów, by urozmaicić nasz koszyczek. W zeszłym roku była to czerwona kapusta i ten barwnik sprawdził się całkiem nieźle, więc przy okazji zrobiliśmy nim pierwsze odcinki rączek naszej Małej.  W tym roku zamarzyłam sobie kolor zielony. Wyczytałam sobie, że potrzebny jest jarmuż albo szpinak, ale okazało się, że w warzywniaku, w którym jarmuż bywa tym razem jest tylko... szpinak baby. Nie wiem, czy ze względu na to nasze barwienie średnio się powiodło czy też to kwestia techniki. Spróbuję w przyszłym roku i zobaczymy co wyjdzie. Póki co mam jedną radę. Jak już te jajka w tym szpinaku nieco się pokolorują to NIE DOLEWAJCIE OCTU! Po dolaniu octu warstwa barwnika zeszła ze skorupki i jajka pozostały w kolorze naturalnym. Jakby nie o to nam chodziło, ale cóż.
A więcej inspiracji u lamy na kanale.

Radosnych Świąt i nie zapomnijcie o tradycyjnym okrzyku! Ale to dopiero po północy i dzwonach :)



 

Obsługiwane przez usługę Blogger.