A ja marzę o górach… Uwielbiam góry i mój Małż dzieli ze mną tę pasję. Teraz będziemy zarażać nią nasze Dziecko. Taki jest plan. I w...



A ja marzę o górach…
Uwielbiam góry i mój Małż dzieli ze mną tę pasję. Teraz będziemy zarażać nią nasze Dziecko. Taki jest plan. I właśnie mamy fazę planowania naszych wakacyjnych wędrówek. Oto jak proponujemy się za to zabrać.

Morze czy góry?
Dla nas odpowiedź jest prosta, ale oczywiście każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie, zależnie od tego, co lubi robić. Jaka nie będzie Wasza decyzja sądzę, że warto rzecz przepróbować na sucho zanim wyruszycie przez pół Polski, albo jeszcze dalej. Jeśli wybieracie morze to może wybierzcie się na lokalną plażę lub basen, żeby zobaczyć, jak malec znosi siedzenie nad akwenem i na jakie aktywności się nastawić podczas wakacji. Może wystarczy dokupić kilka foremek a może jednak nie obejdzie się bez piłki czy pontonu?
Jeśli ciągnie Was w góry to polecamy chociaż jedną wycieczkę po Waszej okolicy, żeby zobaczyć jaki dystans jest w Waszym zasięgu, czy las to wystarczająca atrakcja i czy dziecko chce chodzić samo czy też wybiera łagodne kołysanie nosidła. Takie przygotowanie pozwala lepiej zaplanować czas wyjazdu i dostosować atrakcje do zainteresowań i możliwości malucha.
Dodam kwestię oczywistą: zeszłoroczne doświadczenia mogą się nie przydać w tym roku. Po pierwszej tegorocznej wycieczce widzimy, że zmiany w zachowaniu naszej Truskawki są tak duże, że musimy na wszystko spojrzeć świeżym okiem. Małe dziecko zmienia się bardzo szybko i trzeba nastawić się na elastyczność.

Miejscówka
W tym roku sporo czasu zajęło nam szukanie miejsca, gdzie chcielibyśmy się wybrać. Szukaliśmy według klucza: RÓŻNORODNOŚĆ. Bioróżnorodność to też ważna sprawa, ale tu chodzi o różnorodność atrakcji. Wybierając się w góry szukamy miejsca, które daje nam możliwość zaplanowania krótszych i dłuższych wycieczek. Wykorzystanie nosidła, małych nóżek małego podróżnika, ale także kolejki czy wyciągu. Ot, żeby się przejechać!
Bierzemy też pod uwagę środki transportu, którymi możemy wygodnie dysponować w drodze do i na miejscu. Oraz aktualne zainteresowania dziecka. W naszym przypadku to pociągi, ale kto wie, czy do wakacji to się nie zmieni? ;) Szukamy też wypożyczalni rowerów na miejscu, bo dopiero co skończyła się faza zainteresowania rowerami i chcemy  spróbować chociaż krótkiej wycieczki rowerowej.


All inclusive czy survival?
Z wyborem miejsca noclegu też trzeba się uporać. Kiedy już odpowiemy sobie na pytanie, czego oczekujemy - dalej będzie już z górki, bo oferta jest naprawdę bogata. My decydujemy się na samodzielne gotowanie, co od razu zawęża wybór do miejsc, które oferują dostęp do kuchni. Ważny jest dla nas też ogród, w którym zwykle spędzamy popołudnia oraz położenie pensjonatu w centrum miejscowości, bo nasz Brzdąc chce chodzić sam, ale czasem tylko na krótką metę. Noszenie jej 5 km w tę i 5 km z powrotem, by kupić chleb nie należy do moich wakacyjnych marzeń, więc chciałabym mieć sklep nieco bliżej.

Zamiast epilogu
Muszę przyznać, że etap planowania to dla mnie wstęp do przygody i bardzo go lubię. Błądzenie palcem po mapie (tak, nadal używamy takich drukowanych, choć elektroniczne mają wiele plusów i też z nich korzystamy) i przeglądanie zdjęć innych miłośników gór daje mi przedsmak wakacyjnego wypoczynku w stylu wędrówki górskimi szlakami. Pozostaje tylko dopiąć wszystko na ostatni guzik i czekać na wyznaczony termin wyjazdu.
Już nie mogę się doczekać!

Obsługiwane przez usługę Blogger.