Jak dawno mnie tu nie było! Moją uwagę nieco przyćmiły różne projekty na kanale na Youtube oraz prace nad innym projektem. Oj! No i prac...


Jak dawno mnie tu nie było! Moją uwagę nieco przyćmiły różne projekty na kanale na Youtube oraz prace nad innym projektem. Oj! No i praca zawodowa. Tak się skupiłam na różnych codziennych sprawach, że... wylądowałam w kolejce po numerek do lekarza, a potem pod gabinetem lekarskim z tygodniowym zwolnieniem w ręku. Szczęśliwym trafem mogłam rozkoszować się "chorowaniem" przez całe 2 dni. Skończyło się wtorkową informacją o gorączce Młodego. Skoro i tak miałam zwolnienie to Staś został ze mną kurując się tradycyjnymi metodami, szczególnie że nim wrócił do domu z przedszkola po gorączce nie było śladu. Dziś kończy się moje zwolnienie i wiem dokładnie czy jest chorowanie samej i z dzieckiem. Różnica jest diametralna!

O tym wie każda mama kobieta

Wydaje się, że każda kobieta choruje w podobny sposób. Jeśli nie ma olbrzymiej gorączki zwalającej z nóg przyświeca im jedna myśl "wreszcie ogarnę nieco dom". Ja chętnie zrezygnowałam z tej myśli. Zawsze ją mam gdy mam nieco wolnego w ciągu tygodnia i słabo na tym wychodzę... ale porządek JAKIŚ mam. No, taki który można mieć mając dwulatka w domu. Oj, porządek wtedy jest towarem deficytowym i znika prawie tak szybko jak czekolada przed okresem.
Tym razem postawiłam na wypoczywanie. Nie można wiecznego kaszlu, antybiotyku (o sugestywnej nazwie ZAMUR) i zapchanego nosa nazwać relaksem, ale pewnym resetem można nazwać siedzenie pod kołderką, oglądanie seriali a gdy powieki robiły się za ciężkie po prostu zasypianie. W takich warunkach miałam szczere nadzieje na wyzdrowienie.

Gdy zjawia się dziecko...

Czy ktokolwiek potrafi wypocząć przy chorym dziecku? A przy dziecku, które teoretycznie jest chore a ma masę energii? O? Czyżbym nie widziała chętnych? Otóż nie da się!
Mój Mały Wulkan Energii nie odpoczywa. Udało mi się raz pospać do jakiejś 6:30, gdy Staś był ze mną w domu. Potem wyszło na jaw, że nie śpię (w końcu ktoś musiał zamknąć drzwi i być przytomny przy dziecku).
Plan dnia był prosty:
ok. 6:00-6:30 Radosny śpiew z okazji przebudzenia mamy
7:00                Leki i śniadanie
7:15-9:00       Zabawy wszelkie
9:00                Drugie śniadanie
9:15-10:00    Próby zrobienia prania. W końcu ktoś to musi zrobić, a wypadek z nocnikiem/jogurtem/życiem nie może czekać... no i śmierdzi... chyba. Byłabym pewna gdybym miała powonienie.
10:00           Może pora na zimną kawę? Inkę bo po co pić normalną na chorobowym? Zimna bo przecież przy dziecku picie kawy przy śniadaniu to przeżytek i dziecko wręcz wymaga kosztowania zimnej kawy.
11:15              Jestem zmęczony! Puszczaj moje piosenki! Skacz! Tańcz!
11:30       Jestem zmęczony! Chcę to! Nie to a tamto! Tamto jest złe! Nienawidzę tamtego! MAMOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!
11:45              Życie jest piękne! Znalazłem WINOGRONA!
12:00              Bajka? Książka? Puzzle?
12:11            Ułożę trasę dla samochodu, ale jak dołożysz klocki nie tam gdzie chcę to zniszczę świat!
12:28              Świat umrze! TERAZ!
12:36-13:49    Jedzenie tak! Ale nie to! Umrzyj! Nie śpij! Czytaj! Śpiewaj! Nie oddychaj! Przytulaj! Nie dotykaj! Tul! GRAJMY NA UKULELE! Nie dotykaj ukulele! MOJE!
13:56               Mogę to zjeść skoro właśnie robisz obiad, bo robisz, prawda?
14:26               Miłe, że zrobiłaś obiad, ale... właśnie usnąłem.
16:48               Czy widzę grozę? Nie! Nie śpię już! Będę marudził bo przebudzenie to zło!
17:20               TATUŚ!
17:24       Tatuś wrócił! Mamo baw się ze mną! Nie, tatuś powinien odpocząć po pracy. MAMOOOOOOOOOO
18:30                Kolacja? No dobrze
18:45                Nie chcę się myć!
19:00                Mamo, myjesz się? To ja też! Z tobą, ale nie myjemy głowy, dobrze?
19:11                NIE WYCHODŹ! Zostańmy na wieki w wannie
20:00                Chciałaś obejrzeć film z tatą? Fajnie, ale ja NADAL nie śpię
20:47                Znajcie łaskę! PADŁEM!

Czy któraś z chorujących z dzieckiem mam to zna?
Ja tak!

Koszmar czy może jednak nie?

Z jednej strony mam ochotę powiedzieć, że to koszmarny koszmar i nie da się tego znieść, ale zniosłam. Nie czuję się dużo zdrowsza niż na początku mimo, że właśnie skoczyłam antybiotyk. Mimo to chyba bardziej bym się martwiła, gdyby był padnięty i lał się przez ręce. W tak intensywnej rekonwalescencji widzę energię, która zwalczyła chorobę i próbuje zwalczyć mnie. No tak, to po prostu radość z posiadania mamy non stop. Nic tylko się cieszyć z pozostawionego armagedonu... i powrotu do pracy. Po takim powracaniu do zdrowia człowiek zaczyna doceniać możliwość pójścia do pracy bez dziecka, nawet jeśli się je kocha z całego serca.
Obsługiwane przez usługę Blogger.