Chciałoby się napisać „to nasza pierwsza” jesień, ale prawdę mówiąc to ta będzie już drugą, bo Żuczek urodził się latem. Poza ty...

Jesień z dzieckiem

/
2 Comments






Chciałoby się napisać „to nasza pierwsza” jesień, ale prawdę mówiąc to ta będzie już drugą, bo Żuczek urodził się latem. Poza tym jakoś ta pierwsza nie zapadła mi aż tak w pamięć, teraz natomiast widzę nowe wyzwania… i już się na nie cieszę :)

Jesiennie i kasztanowo

Pierwsza rzecz, którą można robić jesienią, i to nawet z najmniejszymi maluchami, to zbieranie kasztanów. Otwierają one mnóstwo możliwości, także macie pole do popisu. Dzieci powinny dotykać różnych faktur i tu akurat kasztany nie są jakieś rewelacyjne, bo są gładziutkie i bardzo miłe w dotyku. Ale już w skórce… Trochę się bałam jak Króliczek zareaguje na kolce, ale była zainteresowana i nie bała się dotykania ich. Taki oto prosty sposób na poznawanie nowego przedmiotu, oglądanie kształtu i koloru, dotykanie, mizianie, pewnie i próbowanie, smakowanie. Wiecie, zawsze można je obmyć lub wytrzeć, a nawet sparzyć… zostawiam pod rozwagę. Moje Dziecko akurat dostaje takie prosto z ziemi.
Kiedy już zbierzemy kasztany to od razu przychodzą nam do głowy ludziki, które dzielnie produkowaliśmy na plastyce w szkole, a nawet przedszkolu. Roczniaki chyba im jeszcze nie sprostają, co nie znaczy, że nie warto tych jesiennych okrąglaczków zbierać. W przypływie desperacji, że oto Dziecia trzeba czymś zająć, bo należałoby jednak przygotować jakiś obiad. Czy cuś. (Wiecie, tu można wstawić wszystko, także pisanie posty na bloga) taki oto pomysł nam się wyklarował, że można kasztankami rzucać do celu. A pod ręką akurat była… wytłaczanka do jajek (tak, musiałam to wygooglać). Z jej pomocą to można nawet celować na punkty, czyli im bliżej środka wytłaczanki tym lepiej.


Zabaw z kasztankami może być mnóstwo. Ot, chociażby grzechotka. Aż boję się pomyśleć jaki to by był dźwięk,  gdyby napełnić nimi metalowe pudełko! :) Ale jakby wrzucić jednego niewinnego kasztanka do plastykowej butelki… No, nie byłoby tak donośnie, ale na pewno ciekawie i zupełnie inaczej niż szumi przesypywany w ten sposób mak, ryż czy groch. Nam akurat niewiele do szczęścia na tym etapie potrzeba, bo wystarczy, że można przekładać coś z pudełka do pudełka. A do tego kasztanki nadają się bardzo dobrze. Zabawę można urozmaicić też żołędziami czy szyszkami, szczególnie dostępnymi jesienią szyszkami bukowymi (podręczny ekspert mówi mi, że to się nazywa buczyna i na pewno nie jest szyszką, ale dla mnie to „szyszki”, choć oczywiście szyszkami formalnie nie są.)

 

 

Czy deszcz czy słota... warto spacerować

Cokolwiek zbierzecie w jesiennym parku czy lesie najważniejsze jest to, żeby jesień była czasem aktywności. Teraz przygotowujemy się na zimę i jeśli nasz organizm nie przyzwyczai się do chłodku to jak będziemy spacerować zimową porą? A spacery są ważne dla odporności i dobrego funkcjonowania. To porcja aktywności, o którą warto dbać, szczególnie jeśli są one jedyną jej formą. Póki co, oby jesień jak najdłużej rozpieszczała nas słońcem i ciepełkiem, a jeśli przyjdzie słota… cóż, bądźmy na nią gotowi i szykujmy się na chlapanie kaloszami w kałużach. :)





You may also like

2 komentarze:

  1. U nas kasztany to produkty w sklepie (jabłka, marchewka, ziemniaki, cukierki, śliwki i wszystko co kupującemu przychodzi do głowy). Czasami liczymy sztuki, czasami szufle (to ze starszym). Ale generalnie nabieramy na łopatki lub szufelki, wsypujemy do torebki, przesypujemy, gotujemy. Kasztany zajmują i starszego i młodszego na dłuuugo. Pozdrawiam, Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze uwielbiałam wkładać ręce w jakieś soczewice, kasze i ryże. Dla mojego Młodego to też olbrzymia frajda!

      Usuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.