To nasze pierwsze Święta. Choinka stoi ubrana... pod sufitem najwyżej jak się dało bo dziecko bardzo było zainteresowane bombkami już w fazi...

LamiMummy: Święta z dzieckiem

/
0 Comments
To nasze pierwsze Święta. Choinka stoi ubrana... pod sufitem najwyżej jak się dało bo dziecko bardzo było zainteresowane bombkami już w fazie wyjmowania ich z zakurzonych opakowań. Miałam zaplanowane wszystko! Kiedy robię śledzie, kiedy pierogi i takie tam. Gorzej, że nie wzięłam pod uwagę, że wszystko zajmuje czas, a Fistaszek też potrzebuje mojego czasu. Tak więc kończyło się w chuście na plecach, bo z przodu nie ma jak kroić lub ugniatać ciasta. Udało się! Zostały mi tylko zupy do zrobienia lub doprawienia i w zasadzie fajrant. Z robienia sernika zrezygnowałam.

Ups.

Jednak nie o tym piszę. Napotkałam na artykuł mówiący o tym jak przetrwać święta z dzieckiem, szczególnie te pierwsze. Przy większości punktów przytaknęłam. Z żalem uznałam, że Pasterka odpada. Zresztą... o tym wiedziałam już dawno temu. Zdziwiło mnie coś innego. W artykule odradzali pójście w normalnym terminie do kościoła. Na zwykłą Mszę. Czemu? Napisali, że dlatego, że dziecko może być markotne, że w kościele trzeba je rozbierać, potem są przeciągi i trzeba ubierać i że dziecko może płakać więc trzeba je nosić między ławkami i że się przeszkadza innym ludziom.

No chwila!

Jeśli jesteś "świątecznym katolikiem" to nie rozumiem po co od wielkiego dzwonu chodzić do kościoła. Jeśli jednak jesteś normalnym, praktykującym katolikiem to znaczy, że co niedziela jesteś z dzieckiem w kościele. To żadna nowość dla dziecka, że będą śpiewy i dzwonki. Rozbieranie dziecka też nie jest potrzebne. Zdejmujesz czapkę, szalik, luzujesz kombinezon i już. Jeśli masz obawy, że dziecko będzie płakać i że będziecie przeszkadzać ludziom w modlitwie to... przecież są msze dla dzieci! Nikt krzywo nie spojrzy na lamentującego bobasa. Oczywiście, są ludzie... i ludzie. Większość się jednak uśmiechnie. Ba! Są też księża, którzy się cieszą z takich krzyków, bo to znaczy, że nowe pokolenie jest w kościele i nic tylko się cieszyć. Księży, którzy krzywo patrzą, bo dzieci biegają i wchodzą na schody pod ołtarz dla mnie są... dziwni. To są dzieci. Mają swoje prawa. Ważne by pilnować by dziecko sobie nie zrobiło krzywdy przy wędrówkach i nie przechodziło przez pewną niewidzialną granicę. No cóż, dzieciak sprawdzający jakie książki ksiądz trzyma na ambonie to stanowczo przekroczenie granicy.

Nie róbmy z dzieci kalek, które nie umieją wytrzymać w kościele! Jeśli dziecko nie jest przyzwyczajone to nigdy nie będzie wstanie wysiedzieć godzinki w ławce.

Mój plan na Święta to:

  • cieszyć się tym co już udało się zrobić,
  • dawać wiele uwagi Fistaszkowi, bo przecież jego uśmiech jest tu najważniejszy
  • spróbować być Kaczką Zen*


A co ważniejsze... wypisać wreszcie świąteczne kartki :)

Wszystkiego najlepszego nasi Tulący Czytelnicy!
Wiele uśmiechów naszych Najmniejszych i tych nieco większych. Zdrowia i by problemy były tylko na nasze możliwości. Oby nigdy nie przytłoczyło nas życie! I... wiele radości czerpanej od naszych dzieci! One najlepiej wiedzą jak się cieszyć życiem. Obyśmy wszyscy mieli spojrzenia tak szczere jak one.
Tego Wam i sobie życzę!

*Po Kaczce Zen wszystko spływa. Nie obchodzi Cię, że coś nie wyszło, przypaliło się, spóźniło. Ot, takie życie. Spokój to największy skarb.


You may also like

Brak komentarzy:

Obsługiwane przez usługę Blogger.